wtorek, 11 października 2011

Drake- So Far Gone

11 dzień miesiąca musi być  uczczony postem przez nasz Ilum1nack1 blog. Mamy już prawie rok bywało lepiej i gorzej a wraz ze wzrostem popularności nasze niefrasobliwe teksty zostają niekiedy skarcone. Dostałem na skrzynkę sporo maili dotyczących naszego światopoglądu oraz niemało uwag na temat naszego doboru klasyków. Jednym z najbardziej obrazowych dla skali zjawiska jest list niejakiego Enigmena.


Drogi Dope&Snacks

Piszę do was pełen świętego oburzenia i goryczy toczącej moje serce. Wasz blog odkryłem przypadkiem szukając w google grafiki Snickersa co doprowadziło mnie do wpisu jak mniemam dotyczącego posilania się po zażywaniu narkotyków, notabene w Polsce jak i w większości świata (całe szczęście) nielegalnych. Ignorancja, brak jakichkolwiek wartości i poszanowania godności to wasza sprawa ale to mogą czytać dzieci! Proponuje wam wybrać się do jakiegokolwiek ośrodka dla uzależnionych poczuć odór wymiocin i tragizm rozczepionych dusz próbujących na powrót się scalić. Takich jak wy najchętniej bym wieszał! Następnie, co to za dobór klasyków? Czy wy macie szacunek dla tej kultury? Plastikowe In my mind komercyjnego Pharrella klasykiem? W dodatku wyszła ona całkiem nie dawno. Wiadomo, że klasyczna płyta musi mieć co najmniej 6 lat dwa miesiące i 16 dni. Charakteryzować się spójnością, opowiadać jakąś historie a gospodarz powinien miażdżyć charyzmą- doskonałym przykładem są tu wszystkie wydawnictwa Eminema. Zastanówcie się nad sobą.  
                                                                                                                  Pozdrawiam
                                                                                                                     Enigmen

Dziękujemy za twoje uwagi Enigmenie. Co do klasyków to chciałbym zauważyć, że określamy je jako „Dope&Snacks-klasyk” więc są to wydawnictwa pasujące do stylistyki bloga. Jednym z nich jest na przykład So Far Gone Drake’a. Wydany w lutym 2009 więc zaledwie 2 i pół roku temu. Mikstejp ten był furtką do wielkiej mainstreamowej kariery Drake’a. Można nie cenić jego lalusiowatego wizerunku, zarzucać kradzież flow Big Seana ale So Far Gone to błysk geniuszu. Mikstejp po którym porównywano Drake’a do samego Andre3k, dobra lirycznie sporo mu brakuje do wariata z Atlanty. Jednak podobnie do Dre umiejętnie łączy rap z podśpiewywaniem i potrafi nadać utworom niepowtarzalny klimat. Na szczególne pochwały w tym względzie zasługuje początek płyty gdzie dominują minimalistyczne drumy wspomagane syntetycznymi dźwiękami. „Houstatlantavegas” i „Successful” to kawałki przy których można latać naprawdę wysoko w tym drugim świetny refren daje Trey Songz. Na specjalne wyróżnienie zasługuje  „November 18th”, który jest hołdem dla Dj Screw i generalnie stylu Houston, opartym w dodatku na fajnym patencie bo dla nieogarniętych będzie to po prostu dobrze zrobiony playerski utwór. Co do H-Town to jest jeszcze wałek „Uptown” w którym gościnie występujący Bun-B rozkurwia system, obecny tu również Weezy brzmi przy nim jak paralityk. No i w końcu  „Best I Ever Had” dla niektórych szczyt pedalstwa. Sorry ale na tle takich radiosongów jak „How to Love” czy kolaboracji T.I. Justin/Augilera/Rihanna jest to mega rapowy wręcz hardcorowy kawałek mający swoją klasę. Z smaczków jest jeszcze kolabo z Lykke Li- jej tegoroczna płyta zachwyciła wielu, mnie także. Młoda Szwedka wprowadza do kawałka „Little Bit” sporo…. zmysłowości. Reszta płyty? Też jest na poziomie a przy całości dobrze się pali ponieważ jest to nasz główny wyznacznik poziomu So Far Gone jest na wieki wieków klasykiem Dope&Snacks.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz